poniedziałek, 9 grudnia 2013

Znowu zmiana.

Przez długi czas nie pisałam. Dużo się ostatnio u mnie zmieniło. Myślę, że największą zmianą jest to że od tygodnia jestem w Polsce. I zostanę tu mniej więcej do lutego/ marca. Rodzina, w której mieszkałam miesiąc i już myślałam, że wszystko się ułoży nagle zmieniła zdanie. A wszystko przez to, że ja wymyśliłam sobie szkołę językową. Hostka wszystko tłumaczyła tym, że chce mieć cały czas kogoś na miejscu i żeby cała praca była wykonana przed jej powrotem z pracy. Dostałam TYDZIEŃ na wyprowadzkę. Miałam ambitny plan znalezienia pracy normalnej, nie aupairkowej ale wszystko łatwo powiedzieć a trudniej zrobić. W każdym razie NIN już wyrobiłam, konto w banku otworzyłam, więc będzie na przyszłość :) A plan mam i na pewno chcę jeszcze tam wrócić, na jakies 3-4 miesiące. Mam nadzieje, że wszystko się uda i będę dążyć do tego żeby teraz to moje małe marzenie się spełniło. Dużo mnie ten wyjazd nauczył, wiem jak to wszystko wygląda i wiem, że nie wszystko jest takie kolorowe jak się wydaje. Wyrobiłam sobie zdanie na temat całej przygody au pair i wiem, że to już nie dla mnie. :) Trzymać kciuki!

czwartek, 14 listopada 2013

Keeps getting better.

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że jest lepiej. Powoli zaczynam życie w Londynie. Przyzwyczajam się do tego jak tu jest, jak wygląda mój dzień. Każdą wolną chwilę staram się wychodzić z domu. Nie ważne czy sama czy z kimś. Najczęściej jest to Ala, au pair, którą poznałam jeszcze jak mieszkałam w Edgware. Wcześniej dużo łatwiej było nam się spotkać, bo mieszkałyśmy obok siebie. A teraz to dwa krańce Londynu, dlatego zazwyczaj spotykamy się w centum. W sobotę spacerowałyśmy po Hyde Parku i nawet na chwilę weszłyśmy do Natural History Museum. Później Covent Garden, Trafalgar Square i National Gallery. Czy chcę wracać? Nie wiem. Ale wiem, że czuję, że mój kryzys został zażegnany. Dlatego dziękuję Wam za to, że nie pozwoliłyście mi się poddać. Zobaczyłam, że to wcale nie musi być takie ciężkie. Wiadomo, że na początku jest ale później to życie tutaj staje się codziennością. Moja hostka, która też byłą au pair 15 lat temu w UK powiedziała mi to samo. Daj sobie czas. :)
 
 

 




              
 
 

niedziela, 3 listopada 2013

No i co?

Wiem, że początki są trudne ale to jest naprawdę ciężkie. Nie wiem czy tego chcę, nie wiem czy chcę aż tak się poświęcać. Co to za przyjemność odkrywania miasta, uczenia się nowych rzeczy kiedy nie możesz się dzielić tym ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Wiem, że to było moje marzenie. I w większości je spełniłam. Cieszę się, że odważyłam się na coś takiego. Ale to wszystko jest trudne. Może wreszcie czas przyznać, że nie dorosłam do tego. Do życia samej, w 12 mln mieście z daleka od wszystkiego co było moim życiem przez 19 lat. Nie da się tak przekreślić tego i po prostu wyjechać. Ja próbowałam tak zrobić i teraz ponoszę tego konsekwencje. Myślę nawet o powrocie do domu. Zastanawiałam się nawet czy to całe au pair jest dla mnie. Co innego zajmować się dzieckiem w Polsce a co innego, żyć tutaj z host rodziną, która naprawdę się stara, ale to nie jest MOJA rodzina. A przyjaciele? Skype to nie to samo. Muszę to wszystko przemyśleć, bo perspektywa świąt tutaj i jeszcze roku życia nie wzbudza we mnie szczęścia jakie powinna wzbudzać. Prawda?

piątek, 1 listopada 2013

Najgorszy dzień EVER !

Może się to wydać dziwne, ale.. jestem już u nowej rodziny. To dosyć długa historia, ale może chociaż trochę ją skrócę. W domu w którym do dzisiaj mieszkałam czułam się jak sprzątaczka. Myślę, że de facto nie potrzebowali au pair. Dzieci są już dość duże i robią wszystko same, albo siedzą przed telewizorem, no ewentualnie swoim iPadem. :O Matka nie pracuje, cały dzień w domu z dziewczynkami oczywiście. I po co ja tam? Do sprzątania, bo przecież codziennie przez dom przewija się tornado, huragan i wszystko inne, więc niech Alex posprząta. Jakieś 2 dni temu zaczęłam szukać nowej rodziny. Stwierdziłam, to nie dla mnie. Ale szczerze mówiąc to myślałam, że przemęczę się jeszcze tydzień i w międzyczasie czegoś poszukam. Wczoraj byłam na jednym potajemnym spotkaniu z rodziną. Właściwie to już dziś u nich jestem ale o tym później. :)
Zatem, hostka dziś wzięła mnie na rozmowę. Posypała się cała litania, czego to ja nie robię albo robię źle. Sprzątam za szybko nie rozmawiam z nimi (nie dało się z nimi rozmawiać, próbowałam). Nie ważne. W każdym razie zasugerowała mi wyprowadzkę, DZISIAJ. :O WHAAAAAT?! Z jednej strony super, bo nie chciałam z nimi spędzić kolejnego dnia ale z drugiej, wpadłam w panikę gdzie ja teraz pójdę. Okazało się, że mogę liczyć na każdego, poczynając od au pair z okolicy, którą poznałam tydzień temu, przez koleżanki i kończąc na rodzinie, która uratowała mi dziś życie. Walczyli ze mną do końca i za to im będę wdzięczna do końca życia. Spakowałam się w godzinę, swoją drogą, jakim cudem mogłam się pakować cały tydzień przed przyjazdem tutaj?! I wyszłam z domu. Hostka nie zapłaciła mi wszystkiego, twierdząc, że nie wypłaciła. A ja byłam już tak zestresowana, że chciałam jak najszybciej opuścić Edgware. A teraz jestem u rodziny z którą widziałam się wczoraj, oni polubili mnie, ja ich. Zobaczymy jak będzie za tydzień, ale nie chcę się pakować, AGAIN. :)


Po za tymi wszystkimi przygodami i rodzinką to tydzień zleciał mi calkiem dobrze. Kilka razy odwiedziłam już centrum.

Trochę zdjęć na poprawę mojego humoru. :D



 
AAAAA, magic stars, finally found you :)


 
W Selfridges już święta

 

piątek, 25 października 2013

Finally Edgware

Pierwsze wrażenie? Nie wiem czy tu się odnajdę. Może to dlatego, że tęsknisz za całym światem, który zostawiłaś w Polsce. Dopadają cie mysli, że właśnie mogłaś się umówić z przyjaciółką na kawe, albo iść na imprezę, bo przecież piątek. Ale NIE, ja jestem w Anglii, miasteczku, które nazywa się Edgware. Nie pamietam, kiedy otatnio było mi tak ciężko jak dziś na lotnisku, kiedy to przyszedł czas pożegnania. Tego prawdziwego pożegnania, godzinę przed odlotem. To wtedy wybuchła we mnie bomba. Że jednak lecę, że zostawiam tu wszystkich, że za chwilę będę w Anglii. Myślę, że potrzebuję jeszcze kilku dni, żeby tak naprawdę zmienić swoje życie o 180 stopni. Bo przecież przeprowadzka to właśnie taka zmiana. Wiem, że będe strasznie tęsknić, ale też wiem, że dzięki temu mogę nauczyć się tysiąca nowych rzeczy. Przeżyć coś, co nie każdy ma okazje przeżyć. Będe miała miliony wspomnień. Zarówno dobrych i złych. Ale przecież o to chodzi w życiu. Te dobre i złe wspomnienia nas uczą i to dzięki nim wyciągamy wnioski. Nigdy wcześniej nie byłam w Anglii, dlatego z jednej strony jestem podekscytowana. Z drugiej, chyba trochę przerażona. Ale myślę, że uda mi się znaleźć równowagę. Jestem tutaj może niecałe 7 godzin, dlatego nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Zobaczymy jak przeżyję jutrzejszy dzień i kolejny i jeszcze następny.  :)



 

wtorek, 22 października 2013

Prezenty

Skoro zostały mi 2 dni do wylotu, to prezenty powinny być już gotowe. I są, z wyjątkiem jednego. Dla Hosta postanowiłam, bardzo oryginalnie kupić Żubrówkę. I kupię ją na lotnisku. A co do reszty prezentów to nad każdym zastanawiałam się bardzo długo. A możg kredki albo ozdoby do włosów. A może to, a może tamto. Stwierdziłam, po co się aż tak spinać. Zdecydowałam się na 3kg słodyczy dla dziewczynek, ale myślę, że hości też się skuszą. :P

 Krówki, michałki, galaretki w czekoladzie, śliwki w czekoladzie, kamyczki, prince polo, delicje, cukierki lambada i jeszcze WIĘCEJ.

 
 
Dodatkowo dla dziewczynek mam ręcznie robione przez moją mamę bransoletki. Mam nadzieję, że im się spodobają.


        A dla hostki mam również ręcznie robione przez mamę korale i bransoletka z ludowym wzorem.


 

sobota, 19 października 2013

Last Saturday Poland

Dzisiaj jest moja ostatnia sobota w Polsce, przed wyjazdem. Wczoraj było oficjalne pożegnanie ze znajomymi, czyt. impreza. Tak patrzyłam na wszystkich i zastanawiałam się, kiedy będzie kolejne nasze spotkanie w tym samym składzie. Chyba nieprędko. No cóż, życie toczy się dalej. Każdy ma swoje zajęcia. A to, że ja będe w innym kraju wcale nic nie zmienia. Założę się, że będe o nich myślała każdego dnia. Od poniedziałku zaczynam sie pakować, tak na poważnie. Czeka mnie jescze posprzątanie pokoju, bo przecież nie wiadomo kto będzie go odwiedzał przez ten rok. :D

O prezentach dodam post innym razem. 

 A to, ma mi przypominać gdzie jest moje miejsce i kto bedzie na mnie czekał. Moi przyjaciele. DZIĘKUJĘ!

niedziela, 13 października 2013

Heartlines on your hand

Wiem, że do wyjazdu jeszcze trochę zostało, ale ja już dzisiaj poczułam, że za dwa tygodnie mnie nie będzie. Nie będę mogła spędzać każdej chwili z przyjaciółmi, rodziną. Zmieni się moja codzienna rzeczywistość. Z jednej strony myślę: "Olka, Ty głupku, masz tu wszystko, czego Ty jedziesz szukać do Londynu?!", ale z drugiej strony, gdzieś bardzo głęboko chciałam przeżyć coś takiego. I wiem, że dzięki temu wiele się naucze a czas szybko leci, więc i te kilka miesięcy przeleci jak kilka dni.

Florence Welch w swojej piosence napisała
"Just keep following!
The heartlines on your hand!"

Czuję, że moja aupairkowa, londyńska przygoda też w pewien sposób jest zapisana na linii życia mojej ręki. Wiem, że dam rade i jakoś sobie poradzę z tęsknotą i całą resztą. Bo marzenia trzeba spełniać !


 

niedziela, 6 października 2013

18 dni i fru

Tak, już za 18 dni wyląduję w Wielkiej Brytanii. Już za 18 dni zacznie się moja au pairkowa przygoda. Bilet kupiony, teraz tylko zacząć się pakować. :( 

Zupełnie inne życie, którego będę musiała się nauczyć. Jedna wielka niewiadoma. Ale jestem jak najbardziej pozytywna. I taka chcę zostać do końca. Jestem tak ciekawa tego wszystkiego, że sam fakt wyjzdu jeszcze do mnie nie dociera. Dzisiaj poznałam dziewczynki, miały ogromną frajdę z oprowadzenia mnie po domu. Pokazały każdy pokój i przedstawiły swoje psiaki. Mieszkają niecałe 10 minut od metra i tylko 30 minut od centrum Londynu. Czego chcieć więcej? Teraz tylko trzeba się spakować i oswoić się z myślą życia rok w innym kraju. Ale to było moje marzenie i cieszę się, że mogę je w końcu spełnić. :)

czwartek, 3 października 2013

Mój match !

JEST ! Mój match, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Ja już po rozmowie i na 95% wyląduje właśnie u nich. Pierwsze wrażenie na prawdę SUPER. Mega sympatyczni, zabawni, uśmiechnięci. To jest właśnie to. A nie jakieś ponuraki. W końcu pierwsze wrażenie odgrywa ogromną rolę. W przeciągu 2 dni poznam dziewczynki i dam im odpowiedz już na 200%. Mają dwa psy, co dla mnie nie jest żadnym problemem, bo kocham zwierzęta. Przede wszystkim mieszkają w Londynie. Nie jest to centrum ale to nawet lepiej. Cisza, spokój a jak się chce rozrywki to nie jest daleko. :D Jeśli wszystko się ułoży to przede mną najgorszy czas, PAKOWANIE. Nie lubie się pakować a co dopiero na cały rok. Nawet nie wiem od czego zacząć ten dłuuugi proces. Przecież wszystko trzeba pozałatwiać. Na szczęście, małymi krokami zbliżam się do tego co chciałam. W końcu mi się udało, mam nadzieję. :)

Positive reply- United Kingdom !

Ostatnio na moim profilu pojawiało się coraz więcej rodzinek. W końcu wszystkie zaczęły mi się mylić. Nie wiedziałam co, której napisałam. Z jedną rodziną nawiązałam trochę dłuższą konwersację. Mieszkają w Londynie ale 30 min metrem od samego centrum (nie jest źle). Trzy dziewczynki, 7-13 lat. Właśnie siedzę na Skype i czekam aż zadzwonią, wczoraj byliśmy umówieni ale jak zwyle coś komuś zawsze wypadnie. Tym razem oni napisali czy nie możemy pogadać jutro. OK. Jestem tak zestresowana, prawie jak przed egzaminem na prawo jazdy, SERIO. Próbowałam śpiewać, tańczyć ale nic nie pomaga. Mam nadzieje, że dzisiaj się wszystko wyjaśni i albo zacznę się pakować albo szukać kolejnej rodziny. 3mać kciuki za mnie !


Teraz trochę z innej beczki. Jakiś rok temu razem z mamą zarejestrowałyśmy się w fundacji DKMS jako dawcy szpiku. Jak zawsze, w mojej głowie również pojawiło się pytanie i jednocześnie ciekawość kiedy zadzwonią do mnie i czy w ogóle to nastąpi. Otóż nastąpiło DZISIAJ. Byłam naprawdę szczęśliwa, że MOJE geny czy cokolwiek, co musi pasować jest odpowiednie dla kogoś zupełnie obcego. Niestety przez mój wyjazd musiałam zrezygnować bo nie ma takiej możliwości. Dawcą może zostać tylko ten, kto na stałe mieszka w kraju. Cały proces może trwać nawet 6 miesięcy. Na szczęście było dwóch pasujących dawców więc cała nadzieja w tym drugim. Mam nadzieje, że wszystko się uda. :))

niedziela, 22 września 2013

I'm starting to like it!

Powoli na moim au-pairkowym profilu na aupair-world.net zaczęło się coś dziać. Ostatnio poszerzyłam poszukiwania rodziny do Hiszpanii. I... mam już 4 pozytywne odpowiedzi. Hiszpania była moim drugim marzeniem. Cały rok przyjemne temperatury i oczywiście język, którego zawsze chciałam się nauczyć. Dzisiaj co 15 minut odświeżałam stronę i czekałam na odpowiedź. CISZA. Kiedy wieczorem weszłam na profil, pojawiła się nowa aplikacja od rodziny z Cambridge. Rozmawiałam chwilę z host tatą i jutro jesteśmy umówieni na video chat na skype. Mam zamiar się również skontaktować z ich poprzednią au-pair która jest z.. POLSKI. :) O agencji jak na razie zapomniałam a ona wcale mi się sama nie przypomina. Pani koordynatorka od 3 dni nie dała żadnego znaku. W nosie z nimi! Od jutra znowu zaczynam odświeżanie co 5 minut. :P ale wtedy chyba wolniej leci czas, wydaje się, że nie odpisują już tydzień a to dopiero 2 dni. :)

3majcie kciuki za mój match! :)
 

piątek, 20 września 2013

I co teraz?

Piszę posta o godzinie 1 w nocy siedząc przy kominku i myśląc co teraz. Kiedy wyjadę? Kiedy pojawi się ta idealna rodzina? Czytam blogi au pairek i zastanawiam się, kiedy w końcu ja będę mogła opowiedzieć co widziałam, co przeżyłam. Przez długi czas miałam wątpliwości, czy w ogóle powinnam wyjeżdżać, bo przecież studia. Teraz, po przejrzeniu wielu postów na innych blogach wiem, że to jeden z lepszych i odważniejszych pomysłów, jakie mogą wpaść do głowy. Chcę jechać i wyjadę. Prędzej czy później. Rozmawiałam dzisiaj z koleżanką z liceum, która się waha pomiędzy dwoma kierunkami. Nie wie co powinna zrobić i jaką ostatecznie decyzję podjąć. Ja nie chcę takiej sytuacji. Dlatego potrzebuję tego roku, na podjęcie mojej ostatecznej decyzji.

środa, 18 września 2013

Chyba potrzeba zmiany..

Trochę już czekam na matche z agencji. Trochę a dokładnie ponad miesiąc. A przez ten czas oprócz rodziny z Holandii nie było nic. Kilka dni temu po rozmowie z dziewczynami na facebookowej grupie Au Pair in UK stwierdziłam, że może powinnam zacząć szukać na własną ręke. Zaczełam. Stwierdziłam, że skoro tylu dziewczynom udało się znaleźć swój idealny match za pomocą strony internetowej to morze i mnie się uda. Wczoraj dostałam odpowiedź od pierwszej rodzinki. Mieszkają w Oxfordzie, dwójka dzieci. Dziewczynka 8 lat i chłopiec 6 lat. Zobaczymy co będzie dalej, na razie się nie nastawiam bo to pierwsza rodzinka, ale..ŻEGLUJĄ. WOW. :D


czwartek, 12 września 2013

Dare to expand your world view.

Pierwszy post.. Chyba każdy ma z nim jakiś problem, przynajmniej ja należę do tej części. Nie lubię o sobie mówić ani pisać ale chyba co nieco powinniście o mnie wiedzieć. Jeśli chodzi o imię to Ola, aczkolwiek jest jedna osoba, która nazywa mnie Alex, moja siostra. Nie wiem skąd się to u niej wzięło, ale już tak zostało.
W tym roku pisałam maturę i któregoś dnia w pracy postanowiłam złożyć aplikację w agencji au pair Prowork. Mój proces aplikacyjny trwał praktycznie od czerwca do sierpnia. Dlaczego? Może przez wątpliwości, które raz się pojawiały a raz znikały. Ostatecznie stanęło na tym że wyjeżdżam. Dokąd? Prawdopodobnie będzie to Wielka Brytania a przynajmniej taką mam nadzieję. Chociaż jakieś dwa tygodnie temu dostałam maila z agencji czy nie chciałabym wyjechać na ISLANDIĘ?!, ponieważ z UK jest jakiś zastój.  Przecierałam oczy, bo przecież tam jest zimno! W odpowiedzi napisałam, że nie i wolałabym takie kraje jak: Francja, Hiszpania, Holandia. Pierwsza i jak do tej pory jedyna rodzina była z Holandii. Kiedy przeczytałam ich list, pomyślałam, że są całkiem sympatyczną rodziną. Niestety, mają kota a ja mam alergię. Od razu odpowiedziałam agencji, że rodzina odpada z powodu kota. Rodzina była bardzo zainteresowana moją aplikacją i chciała mnie bliżej poznać, ale ja nie chciałam zawracać im głowy, przecież moim priorytetem jest UK. Czekam dalej. :)