niedziela, 3 listopada 2013

No i co?

Wiem, że początki są trudne ale to jest naprawdę ciężkie. Nie wiem czy tego chcę, nie wiem czy chcę aż tak się poświęcać. Co to za przyjemność odkrywania miasta, uczenia się nowych rzeczy kiedy nie możesz się dzielić tym ze swoją rodziną i przyjaciółmi. Wiem, że to było moje marzenie. I w większości je spełniłam. Cieszę się, że odważyłam się na coś takiego. Ale to wszystko jest trudne. Może wreszcie czas przyznać, że nie dorosłam do tego. Do życia samej, w 12 mln mieście z daleka od wszystkiego co było moim życiem przez 19 lat. Nie da się tak przekreślić tego i po prostu wyjechać. Ja próbowałam tak zrobić i teraz ponoszę tego konsekwencje. Myślę nawet o powrocie do domu. Zastanawiałam się nawet czy to całe au pair jest dla mnie. Co innego zajmować się dzieckiem w Polsce a co innego, żyć tutaj z host rodziną, która naprawdę się stara, ale to nie jest MOJA rodzina. A przyjaciele? Skype to nie to samo. Muszę to wszystko przemyśleć, bo perspektywa świąt tutaj i jeszcze roku życia nie wzbudza we mnie szczęścia jakie powinna wzbudzać. Prawda?

6 komentarzy:

  1. Kochana, dopiero dotarłam na Twojego bloga, ale słuchaj... W życiu każdej operki są TE dni. Dni zwątpienia, dołów, chęci powrotu. Jedyne co mogę Ci doradzić to to, żebyś jeszcze poczekała. Może się ułoży? Poczekałabym przynajmniej miesiąc. Jeśli nic się po tym czasie nie zmieni, wtedy rozważyłabym na serio kwestię powrotu. Trzymaj się!

    Ja też chcę być operką. Ale w Stanach i dopiero za pół roku. Buziaki z Polski! :) I jak chcesz, to możesz zajrzeć na mojego bloga, też tam coś skrobię w miarę coraz więcej o Au Pair. Pewnie będzie tego więcej, jak zacznę na poważnie proces aplikacji.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się! Wszystkie przez to przechodzą , ale właśnie trudne chwile sprawiają że stajesz się silniejsza i naprawdę doceniasz wyjazd !

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiem, że kryzysy są wpisane w życie au pair, ale nie chce zyc takim kosztem. Nie chce za 2 miesiące się obudzić ze już mi przeszło, już nie tęsknie za rodziną, bo przecież mam Londyn. Mogę tu przyjechać w każdej chwili. Ale to chyba jeszcze nie mój czas. Gówniara ze mnie i tyle, co tu dużo mówić. :D myślę, że sytuacja z piątku pomogła mi w pewien sposób podjąć decyzję. Wiem, że sobie poradziłam, ale nie chce tego robić sama.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie jestem co prawda au pair, ale exchange studentem w USA, więc wiem przez co przechodzisz; wszystko, co było 'Twoje' przez tyle lat, nagle przestało być na wyciągnięcie ręki, a ze znajomymi i rodziną możesz się przytulić co najwyżej przez monitor. Ale hej, to mija. Nie mogę powiedzieć Ci kiedy, bo dla jednych są to dwa dni, dla innych dwa tygodnie, a niektórzy walczą ze sobą dwa miesiące. Ale spójrz na to z innej strony - przyjaciele kiedyś w końcu ruszą naprzód, a rodzina będzie z Tobą na zawsze, no matter what. Nie każdy ma szansę na spędzenie roku w obcym kraju, poznając życie mieszkańców od kuchni. Host rodzina może nie jest TWOJĄ rodziną, ale nic nie stoi na przeszkodzie temu, żeby byli Twoimi najlepszymi przyjaciółmi. Naprawdę daj sobie czas, zanim zrezygnujesz.
    Ale oczywiście jest to Twoja decyzja i sama wiesz najlepiej, co jest dla Ciebie dobre ;).
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja mam takie samo zdanie jak wyzej dziewczyny... Jestes dopiero 10 dni ! Ja po przyjezdzie do Irlandii nikogo nie znałam, rodzina wydawała mi się totalnie nie moja, nie do pogadania i wgl... A teraz mam jak w bajcie... Znam tylu wspaniałych ludzi i moje zycie to bajka ! A rodzina jest super, mimo problemow jakie teraz maja, to sa na prawde genialni :) Nie tyle sie starałas o wyjazd, by teraz to wszystko odwoływać !
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie , podbijam dalej zdania dziewczyn. Nie poddawaj się , poczekaj i jeśli nowa rodzinka jest ok - to NIE będziesz żałować. Dasz sobie radę! Zobacz, jak daleko już zaszłaś! Znalazłaś nową rodzinkę i że to niby nie jest odwaga ? :))

    OdpowiedzUsuń