poniedziałek, 31 marca 2014

Blog już nie całkiem o aupairkowaniu

Niestety albo i stety mój blog trochę zmieni tematykę. Było ciut o au pair, ale czuję, że ten rozdział już mam za sobą. No, chyba że zostanę au pair live out. Do mojego wyjazdu zostało trochę więcej niż miesiąc. Wszystko jak na razie idzie po mojej myśli, angielskie sprawy dopinam na ostatni guzik, kurs już załatwiony, bilet i mieszkanie jest, więc tylko się pakować i jechać. Zostało tylko zrezygnować z pracy tutaj. Mojej pracy nie będzie mi brakować, ale trochę zatęsknię za ludźmi, z którymi przez 4 miesiące widywałam się prawie codziennie. Każdy z innym temperamentem, poczuciem humoru. Na sklepie zawsze wygłupy. I to tego najbardziej będzie brakować. Ale myślę, że na pożegnania jeszcze przyjdzie czas i na razie się tym nie przejmuję. :)
 
Trochę z innej beczki, postanowiłam ostatnio trochę o siebie 'zadbać'. Nie mówię o codziennym katowaniu się siłownią, kawałkiem marchewki i wodą. Ale od 2 tygodni robię squat challenge i powiem szczerze, że już jakieś tam małe efekty widzę. Nie zajmuje to dużo czasu, a potem od razu lepiej się czuję. Do tego robię abs z Mel i tak wygląda mój 'trening' a raczej jego początki. :P
 
 
  Moja pycha sałatka do pracy. Mango, kiwi i jabłko.
 
 Troche wiosny i uśmiechu z siostrą i Tomczi.
 


 
I hybryda zrobiona przez moją siostrę.

 
I w końcu list, przywitanie na City Univeristy London :D
 
 
 

piątek, 14 marca 2014

One way ticket

Po powrocie do Polski długo myślałam, że chciałabym jeszcze raz wrócić do Londynu. I właśnie w środę kupiłam bilet, znowu w jedną stronę. Mam teraz nadzieję, że zostanę tam dłużej. Plan to 10 tygodniowy kurs na City University London- Major Event Managment. W międzyczasie jakaś praca i na nowo odkrywanie miasta. A do odkrycia jeszcze dużo, bo wbrew pozorom przez 6 tygodni, które tam byłam zobaczyłam jakąś 1/1000. Mieszkanie u znajomej, blisko centrum, 2 strefa, więc jeszcze bardziej się cieszę, bo jednak te godzinne dojazdy do centrum z dalekiego Whitton było upierdliwe. Wylot 7 maja, tuż przed urodzinami. Myślę, że będą to najlepsze i najgorsze urodziny. Najlepsze bo w Londynie, a najgorsze bo daleko od przyjaciół i rodziny. Ale myślę tylko pozytywnie. Będzie wiosna, potem lato ( mam nadzieje na piękną pogodę, a chociaż po części :P )

Przede mną sporo pracy. Czasu jeszcze dużo, ale znowu perspektywa pakowania lekko mnie przeraża. Za miesiąc składam w pracy wymówienie (oh jaka szkoda :( XD ).

Postanowiłam teraz zrobić sobie listę, co chciałabym zrobić w Londynie. Nie będzie to 100 rzeczy bo boje się, że może być ciężko z czasem ale to co mi przyjdzie do głowy będe dopisywać.

Things to do in London before you leave:

  1. Odwiedzić Kew Gardens 
  2. Spacer po Richmond Parku
  3. Portobello Market
  4. kino i jakiś ciekawy film 
  5. South Bank Book Market
  6. Wspiąć się na Primrose Hill
  7. wiele godzin spacerów 
  8. Museum of Brands, Packaging and Advertising
Jak na razie tylko tyle mam w głowie ale na pewno coś jeszcze mi się przypomni :)