piątek, 25 października 2013

Finally Edgware

Pierwsze wrażenie? Nie wiem czy tu się odnajdę. Może to dlatego, że tęsknisz za całym światem, który zostawiłaś w Polsce. Dopadają cie mysli, że właśnie mogłaś się umówić z przyjaciółką na kawe, albo iść na imprezę, bo przecież piątek. Ale NIE, ja jestem w Anglii, miasteczku, które nazywa się Edgware. Nie pamietam, kiedy otatnio było mi tak ciężko jak dziś na lotnisku, kiedy to przyszedł czas pożegnania. Tego prawdziwego pożegnania, godzinę przed odlotem. To wtedy wybuchła we mnie bomba. Że jednak lecę, że zostawiam tu wszystkich, że za chwilę będę w Anglii. Myślę, że potrzebuję jeszcze kilku dni, żeby tak naprawdę zmienić swoje życie o 180 stopni. Bo przecież przeprowadzka to właśnie taka zmiana. Wiem, że będe strasznie tęsknić, ale też wiem, że dzięki temu mogę nauczyć się tysiąca nowych rzeczy. Przeżyć coś, co nie każdy ma okazje przeżyć. Będe miała miliony wspomnień. Zarówno dobrych i złych. Ale przecież o to chodzi w życiu. Te dobre i złe wspomnienia nas uczą i to dzięki nim wyciągamy wnioski. Nigdy wcześniej nie byłam w Anglii, dlatego z jednej strony jestem podekscytowana. Z drugiej, chyba trochę przerażona. Ale myślę, że uda mi się znaleźć równowagę. Jestem tutaj może niecałe 7 godzin, dlatego nie mogę zbyt wiele powiedzieć. Pierwsze wrażenie jest pozytywne. Zobaczymy jak przeżyję jutrzejszy dzień i kolejny i jeszcze następny.  :)



 

wtorek, 22 października 2013

Prezenty

Skoro zostały mi 2 dni do wylotu, to prezenty powinny być już gotowe. I są, z wyjątkiem jednego. Dla Hosta postanowiłam, bardzo oryginalnie kupić Żubrówkę. I kupię ją na lotnisku. A co do reszty prezentów to nad każdym zastanawiałam się bardzo długo. A możg kredki albo ozdoby do włosów. A może to, a może tamto. Stwierdziłam, po co się aż tak spinać. Zdecydowałam się na 3kg słodyczy dla dziewczynek, ale myślę, że hości też się skuszą. :P

 Krówki, michałki, galaretki w czekoladzie, śliwki w czekoladzie, kamyczki, prince polo, delicje, cukierki lambada i jeszcze WIĘCEJ.

 
 
Dodatkowo dla dziewczynek mam ręcznie robione przez moją mamę bransoletki. Mam nadzieję, że im się spodobają.


        A dla hostki mam również ręcznie robione przez mamę korale i bransoletka z ludowym wzorem.


 

sobota, 19 października 2013

Last Saturday Poland

Dzisiaj jest moja ostatnia sobota w Polsce, przed wyjazdem. Wczoraj było oficjalne pożegnanie ze znajomymi, czyt. impreza. Tak patrzyłam na wszystkich i zastanawiałam się, kiedy będzie kolejne nasze spotkanie w tym samym składzie. Chyba nieprędko. No cóż, życie toczy się dalej. Każdy ma swoje zajęcia. A to, że ja będe w innym kraju wcale nic nie zmienia. Założę się, że będe o nich myślała każdego dnia. Od poniedziałku zaczynam sie pakować, tak na poważnie. Czeka mnie jescze posprzątanie pokoju, bo przecież nie wiadomo kto będzie go odwiedzał przez ten rok. :D

O prezentach dodam post innym razem. 

 A to, ma mi przypominać gdzie jest moje miejsce i kto bedzie na mnie czekał. Moi przyjaciele. DZIĘKUJĘ!

niedziela, 13 października 2013

Heartlines on your hand

Wiem, że do wyjazdu jeszcze trochę zostało, ale ja już dzisiaj poczułam, że za dwa tygodnie mnie nie będzie. Nie będę mogła spędzać każdej chwili z przyjaciółmi, rodziną. Zmieni się moja codzienna rzeczywistość. Z jednej strony myślę: "Olka, Ty głupku, masz tu wszystko, czego Ty jedziesz szukać do Londynu?!", ale z drugiej strony, gdzieś bardzo głęboko chciałam przeżyć coś takiego. I wiem, że dzięki temu wiele się naucze a czas szybko leci, więc i te kilka miesięcy przeleci jak kilka dni.

Florence Welch w swojej piosence napisała
"Just keep following!
The heartlines on your hand!"

Czuję, że moja aupairkowa, londyńska przygoda też w pewien sposób jest zapisana na linii życia mojej ręki. Wiem, że dam rade i jakoś sobie poradzę z tęsknotą i całą resztą. Bo marzenia trzeba spełniać !


 

niedziela, 6 października 2013

18 dni i fru

Tak, już za 18 dni wyląduję w Wielkiej Brytanii. Już za 18 dni zacznie się moja au pairkowa przygoda. Bilet kupiony, teraz tylko zacząć się pakować. :( 

Zupełnie inne życie, którego będę musiała się nauczyć. Jedna wielka niewiadoma. Ale jestem jak najbardziej pozytywna. I taka chcę zostać do końca. Jestem tak ciekawa tego wszystkiego, że sam fakt wyjzdu jeszcze do mnie nie dociera. Dzisiaj poznałam dziewczynki, miały ogromną frajdę z oprowadzenia mnie po domu. Pokazały każdy pokój i przedstawiły swoje psiaki. Mieszkają niecałe 10 minut od metra i tylko 30 minut od centrum Londynu. Czego chcieć więcej? Teraz tylko trzeba się spakować i oswoić się z myślą życia rok w innym kraju. Ale to było moje marzenie i cieszę się, że mogę je w końcu spełnić. :)

czwartek, 3 października 2013

Mój match !

JEST ! Mój match, a przynajmniej wszystko na to wskazuje. Ja już po rozmowie i na 95% wyląduje właśnie u nich. Pierwsze wrażenie na prawdę SUPER. Mega sympatyczni, zabawni, uśmiechnięci. To jest właśnie to. A nie jakieś ponuraki. W końcu pierwsze wrażenie odgrywa ogromną rolę. W przeciągu 2 dni poznam dziewczynki i dam im odpowiedz już na 200%. Mają dwa psy, co dla mnie nie jest żadnym problemem, bo kocham zwierzęta. Przede wszystkim mieszkają w Londynie. Nie jest to centrum ale to nawet lepiej. Cisza, spokój a jak się chce rozrywki to nie jest daleko. :D Jeśli wszystko się ułoży to przede mną najgorszy czas, PAKOWANIE. Nie lubie się pakować a co dopiero na cały rok. Nawet nie wiem od czego zacząć ten dłuuugi proces. Przecież wszystko trzeba pozałatwiać. Na szczęście, małymi krokami zbliżam się do tego co chciałam. W końcu mi się udało, mam nadzieję. :)

Positive reply- United Kingdom !

Ostatnio na moim profilu pojawiało się coraz więcej rodzinek. W końcu wszystkie zaczęły mi się mylić. Nie wiedziałam co, której napisałam. Z jedną rodziną nawiązałam trochę dłuższą konwersację. Mieszkają w Londynie ale 30 min metrem od samego centrum (nie jest źle). Trzy dziewczynki, 7-13 lat. Właśnie siedzę na Skype i czekam aż zadzwonią, wczoraj byliśmy umówieni ale jak zwyle coś komuś zawsze wypadnie. Tym razem oni napisali czy nie możemy pogadać jutro. OK. Jestem tak zestresowana, prawie jak przed egzaminem na prawo jazdy, SERIO. Próbowałam śpiewać, tańczyć ale nic nie pomaga. Mam nadzieje, że dzisiaj się wszystko wyjaśni i albo zacznę się pakować albo szukać kolejnej rodziny. 3mać kciuki za mnie !


Teraz trochę z innej beczki. Jakiś rok temu razem z mamą zarejestrowałyśmy się w fundacji DKMS jako dawcy szpiku. Jak zawsze, w mojej głowie również pojawiło się pytanie i jednocześnie ciekawość kiedy zadzwonią do mnie i czy w ogóle to nastąpi. Otóż nastąpiło DZISIAJ. Byłam naprawdę szczęśliwa, że MOJE geny czy cokolwiek, co musi pasować jest odpowiednie dla kogoś zupełnie obcego. Niestety przez mój wyjazd musiałam zrezygnować bo nie ma takiej możliwości. Dawcą może zostać tylko ten, kto na stałe mieszka w kraju. Cały proces może trwać nawet 6 miesięcy. Na szczęście było dwóch pasujących dawców więc cała nadzieja w tym drugim. Mam nadzieje, że wszystko się uda. :))